Moim zdaniem Gardner jest tutaj więcej niż piękna. I zdecydowanie lepsza od Kerr. Jest niesamowita, jedna z jej najlepszych ról w całym dorobku aktorskim. Podobnie sprawa ma się z Burtonem. Stworzyli kreacje godne Oscarów.

Brak zgody ze Ava jest "zdecydowanie lepsza od Kerr". Ma zupelnie inna role - pelna temperamentu, i przez to rzucajaca sie w oczy. I jest w niej soba. Rola Deborah nie rzuca sie w oczy, jest powiedzmy spokojna, stonowana, ale nie jest bezplciowa czy nudna - wlasnie dzieki wspanialej kreacji Deborah! Tez zasluzyla na Oscara (tym bardziej ze tyle razy przyznano go tylu aktorom za tyle badziewiastych kreacji :().

Na swiezo po projekcji dodam: od Deborah (i postaci wykreowanej przez nia, ale na moje i od niej samej) bije tu niesamowite cieplo, aktorka w 100% wcielila sie w kreowana postac. Byc moze kredo zyciowe Hannah Jelkes bylo w duzym stopniu jej (Deborah) wlasnym, wiec nie tyle grala co tez - jak Ava G. w swojej roli - byla soba.
Oskar jak najbardziej nalezny.

Masz rację, ale nie zgodzę się że Gardner jest piękna. Tzn., że jest TYLKO piękna. Bo jak dla mnie to Ava jest w tym filmie ŚWIETNA, a może dopiero potem piękna :)

Świetny film, bardzo mi się podobał. Polecam gorąco!

Ta trójka gra po prostu kapitalnie. Cudownie się ogląda, jak się wzajemnie uzupełniają. Gardner. Widziałam Gardner w 'Mogambo', tam gra właściwie identyczną postać, bardzo delikatnej i wrażliwej kobiety, ukrywającej się pod maską twardzielki. Jest niesamowicie żywiołowa, dosłownie wulkan energii, taka Penelope Cruz czasu przeszłego. Kerr. Deborah jest tu idealnym przeciwieństwem Avy, niby niewinna, zwiewna, ale domyślamy się, że skrywa niezły charakterek. Burton. Był to mój pierwszy film z nim, do tej pory myślałam o nim jedynie w kategoriach bycia czyimś mężem;) ale teraz aż mi wstyd, bo jest naprawdę genialny i myślę, że pora nadrobić zaległości.