Sztukę Friedricha Dürrenmatta warto, a nawet trzeba znać, więc nie będę rozpisywał się o niesionej przez nią treści. (Swoją droga bardzo mi podstawowa sytuacja dramaturgiczna przypomina sąd nad... Jezusem.) Film jest przeciętny z dwóch powodów: role drugoplanowe są żenująco słabe, zakończenie jest wymyślone i to dokładnie przeciwne temu autorskiemu, a do tego obrażająco naiwnie moralizatorskie. Nienawidzę zmieniania intencji, do tego zapisanej, autora; niech "twórcy" sami napiszą scenariusz, wysilą swoje łby.
PS. Nie pamiętam już, czy w oryginale są ruskie napisy na sklepikach oraz kapitan Dobrik, też jakiś Soviet?