Po ekranie snuje się dziadek Bronstein, vel Trocki, sympatyczny, polityczny przeciwnik Stalina, utrzymywany przez kolegów z NY, tej samej zresztą krwi... Zabija go wysłannik tego zbira Stalina. Rzecz się dzieje w Meksyku, bo tam, na zesłaniu (?), teraz zawracał w głowie ludziom ów dziadek. Ach, rozczulił mnie ten film, który powstał jedynie po to, by wybielić postać... potwora, jednego z największych zbrodniarzy wszechczasów, obok Lenina. Ale żeby chociaż było w filmie Loseya jakieś zaplecze scenariuszowo-dialogowo-aktorskie. Nic tu nie ma, jest film propagandowy i do tego źle zrealizowany, z kiczowatymi postaciami na czele. Dno.
nic dodać nic ująć
najgorsze w tym wszystkim jest to, że z zbrodniarza i kanalii zrobiono poczciwinę staruszka na dodatek biedaka, biedaka, którego zabija zimny i bezwzględny kat Delon..
najgorsze że ten film zupełnie się nie trzyma kupy, rozlatuje się na każdym poziomie: scenariuszowym , aktorskim, reżyserskim
OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM